Ostatnio zauważyłem że na Windowsie strasznie wolno chodzi Google. Oczekiwanie na wyniki trwało nieraz nawet klika sekund. To niespotytane jeśli chodzi o Google. Myślałem, że może internet mam jakiś zapchany czy coś. Próbowałem nawet nie szukać pięciu rzeczy naraz, ale nic nie poprawiało stanu rzeczy. Szczególnie dziwne było to że ping był strasznie niski, a strony ładowały się jakbym jechał na GPRSie.
No, ale jak się okazało że w innych miejscach jest tak samo, a na dodatek na Fedorze nie ma żadnych zamuleń, to skierowałem się na Windowsa… Pierwszą rzeczą tam jest codzienny (albo co półdzienny) update AVG. Kiedyś prostego, darmowego antywirusa.
Ostatnio gdy go instalowałem, to nawet nie zayuważyłem, że zrobił się z niego kombajn. Nie taki jak Norton Super-Mega-Package-Wszystko-Czego-Nie-Potrzebujesz-W-Jednym, ale już jest blisko.
AVG zawsze skanował maile, dodawał swoją super stopkę. Tym się nie przejmuję, bo nie używam żadnego desktopowego klienta. Anti-Spyware – spoko, chociaż mam Microsoft Defendera (zaleta oryginalnego Windowsa). Resident Shield, Update Manager… spoko. A tu nagle „LinkScanner”.
Nie ma się co zastanawiać tylko to wyłączyć. Chyba że korzystamy z IE. Ale wtedy nam nic nie pomoże… Firefox ma swoje anty-fałszywe-stronki wtyczki i zabezpieczenia, a ten tu cwany AVG robi tak: za każdym razem gdy użytkownik wpiszę coś np. w google, on pobierze każdą stronę z wyników, aby sprawdzić czy czasem jedna z nich nie jest fałszywa czy tam posiada w sobie jakiś „zły” kod. No sorry… Po wyłączeniu tej opcji net chodzi jak wcześniej. Nie mówiąc już o tym, że nie zamulam serwerów. Ludzie nawet już wymyślają sposby jak zabezpieczyć się od strony serwera przed takimi userami-zamulaczami.
a tam mam avg i dziewczyna tez i w wogole szkoda slow na tego antywirusa. aktualizacja jak jest to lepiej nic nie robic wiecej na kompie